Film 'Legion' oraz jego serialowa kontynuacja 'Dominion' mają całkiem ciekawy pomysł. Bóg odwraca się od ludzkości, czegoś, co było jego największym dokonaniem, a stało się rozczarowaniem. Anioły chcą wybić ludzkość, by przypodobać się swojemu Ojcu oraz wykonać jego rozkazy. Sprzeciwia się temu Archanioł Michael. Staje po stronie ludzi, chroniąc nienarodzone dziecko. Dziecko, które ma zbawić ludzkość. Wybrańca. Na jego drodze staje jednak Archanioł Gabriel.

'Legion' opowiada o obronie nienarodzonego Wybrańca. Poznajemy jego matkę, ojca (w filmie nie jest jego ojcem. a w serialu już jest. Chyba, że nikt Alexa nie uświadomił, że to nie jego ojciec?) oraz Michaela i Gabriela. 'Dominion' dzieje się 25 lat później. Alex jest już dorosły. Służy w armii Archanioła by polepszyć swój status życiowy. Opuszczony przez ojca w wieku lat 11 oraz bez matki, która zmarła wcześniej, znajduje się w najniższej hierarchii miasta Vega. Miasta, utworzonego przez Michaela, by obronić ludzi. Alex nie wie o swoim przeznaczeniu do momentu, w którym wraca jego ojciec, a sprawy zaczynają się komplikować.


Film jest okropny. Bohaterowie są nijacy, akcja taka sobie, ale przynajmniej coś się dzieje (w serialu, w 1 sezonie, miałam wrażenie, że wszystko albo stoi w miejscu albo idzie tempem ślimaczym). Jedynym światełkiem w tunelu był dla mnie Paul Bettany, którego uwielbiam. Jednak dla niego to też nie była rola życia. Kevin Durand w roli Gabriela dla mnie to była porażka. Na szczęście serialowe postacie są trochę lepsze. Na pewno Gabriel. Michael był moją ulubioną postacią, ale całkowicie odbiegał od swojej filmowej wersji. Alex grany przez Christophera Egana nie pokazał za wiele, mimo, iż spodziewałam się czegoś lepszego po jego występie w znakomitym 'Kings'. Oczywiście, jak to ja, nie przepadam za postaciami kobiecymi. Każda mnie denerwowała. Zwłaszcza Claire.

Sama z siebie nie poleciłam bym filmu. Jest to jednak jakieś wprowadzenie (i zawsze można podziwiać Paula Bettany!). Między filmem a serialem jest kilka nieścisłości, aczkolwiek widać tą przepaść między tymi produkcjami. Serial oglądało mi się, mimo wszystko, całkiem przyjemnie i szybko. W końcu 8 odcinków to nie wiele. Historia nawet wciąga. Oczywiście kończy się porządnym cliffhangerem, który świetnie zawiesza akcje.
~*~
Notka, napisana rok temu, czekała sobie i się nie doczekała publikacji. Tymczasem stacja Syfy zaprezentowały sezon 2. I wiecie co? Olśnienie. Po niezbyt entuzjastycznej recenzji powyżej, postanowiłam jednak kontynuować swoją przygodę z 'Dominion'. I nie żałuje. Ogląda się o niebo lepiej! Bohaterowie stali się bardziej "dostępni", historia bardziej wciąga. Przyznaje, że mimo, iż czasami i tak coś mnie denerwowało, to wyczekiwałam z niepokojem kolejnego odcinka. Archanioł Michael stał się moim ulubieńcem, a do nielubianego przeze mnie Archanioła Gabriela, nagle zapałałam miłością. Ogólnie wątek miłości braterskiej, między Archaniołami, uważam za najbardziej trafiony. Nic tak nie cieszyło, jak ich rozmowy, podczas tortur.


W 2 sezonie, mamy 3 główne wątki. Wątek New Delphy oraz Vegi, która zaczęła toczyć wewnętrzną wojnę, wątek proroka oraz wątek Lucyfera. Oczywiście jest wiele innych, pobocznych wątków, które świetnie podtrzymują tempo serialu. Mam wrażenie, że wraz ze zwiększoną ilością odcinków, aktorzy mogli pokazać o wiele więcej. Od Toma Widsoma i Carla Beukesa nie mogłam oderwać oczu. Roxanne McKee (tak nie lubiana przeze mnie Clare) grając razem z Niciem Bishopem już nie denerwowała mnie tak bardzo. Nawet zaczęłam jej współczuć (współczuć Clare, nie Roxanne). Christopher Egan i Kim Engelbrecht tworzyli świetny duet. Zaś Christina Chong jako Zoe, wprowadziła trochę świeżości do serialu. Za to Simon Merrells w roli Juliana sprawiał, że moje serce krwawiło (oczywiście z powodu swoich złych i niecnych czynów).

Fantastycznym aspektem były również retrospekcje. Pokazywanie znanych nam opowieści z Biblii, było cudownym zabiegiem. W sumie mogłabym dostać serial, w którym mielibyśmy pokazane historie Michaela i Gabriela, kiedy to jeszcze Bóg był obecny. Świetnie się również bawiłam oglądając 11 odcinek, w którym każdy pogrążony był w swoich wizjach, które miały go doprowadzić do destrukcji. Charakteryzacja Roxanne McKee, Carla Beukesa oraz Anthonego Head wygrywa wszystko. Jest również kilka powrotów, całkiem nieoczekiwanych. Niektórzy tracą swoje życie. Finał zaś stawia wszystko w całkiem innym świetle, zrobił plot twist i znów zawiesza akcję w najdramatyczniejszym momencie.

Podsumowując, sezon 2 znacznie poprawił jakość serialu. Było na co popatrzeć i na prawdę cieszyłam się, mogąc podziwiać każdy nowy odcinek.. Dodatkowo, obsada jak i Vaun Wilmott (producent i pomysłodawca) oraz Bill Brown (kompozytor) bardzo zaangażowali się z kontakt z fanami. Podczas oglądania, można było komentować wszystko na żywo czy zadawać pytania. Organizowane były również konkursy (nie wygrałam koszulki!) i różne inne akcje. Ogólnie, fani 'Dominion' są fantastyczni, dzięki czemu miałam wrażenie, że serial na prawdę żyje. Przez cały okres trwania 2 sezonu, wszyscy modliliśmy się o zgodę, na sezon 3. Mam nadzieję, że będzie nam dane dowiedzieć się, jak to wszystko się zakończy. Dlatego #!

Sharllot