"The man in the blue box" czy "Doctor Who is back" tak mówiło się i pisało w brytyjskiej telewizji. Najdłuższy serial science fiction w historii, który uzyskał miano serialu kultowego i wpisał się w poczet kultury brytyjskiej. Londyn przez chwilę się zatrzymał bo właśnie przybył 12-sty Doctor.

Tak się akurat złożyło, ze podczas mojego pobytu w Londynie wyszedł premierowy odcinek VIII sezonu Doctora Who. Co bardzo rzuciło mi się w oczy, to fakt jak bardzo Brytyjczycy pielęgnują swoją kulturę. W sklepach praktycznie w każdej gazecie można było znaleźć jakiś artykuł poświęcony nowemu Doctorowi. W Radio Times na okładce znalazł się Peter Capaldi a w środku wywiad i nowa sesja zdjęciowa.


Również londyński dziennik London Evening Standard rozdawany przed każdym metrem informował co warto oglądać w weekend. 22-go sierpnia Doctor wylądował na Westminsterze podczas swojego światowego tournée. Ja niestety dotarłam tam dzień później i zobaczyłam jedynie kwadrat wysuszonej trawy, na której stała TARDIS. 23-eci sierpnia należał do BBC One. Punkt 19.50 czasu londyńskiego i wszyscy zasiedli przed telewizorami czy też w kinach (nawet Tom Hiddleston wybrał się na Doctora) w oczekiwaniu na nowy odcinek o bardzo wymownym tytule "Deep Breath". 
Aktora Petera Capaldiego miałam okazję poznać oglądając serial Fortysomething gdzie grał doktora Ronnie Pilfrey'a czy w IV sezonie Doctora Who jako bankiera Lucius'a 'Caecilius'a. Muszę przyznać, że był tam niesamowity, więc tym bardziej czekałam z niecierpliwością na odegranie przez niego kultowej postaci. Dodatkowo kiedy dowiedziałam się, że reżyserią odcinka "Deep Breth" zajął się Steven Moffat to tylko odliczałam minuty do rozpoczęcia odcinka. Jednak po pewnym czasie jego trwania, poczułam pewne rozczarowanie.


Nie chciałabym się za bardzo rozpisywać, w dużej mierze zgadzam się z tym co napisała Pokręcona. Myślę, że rozczarowanie mogło wyniknąć przez zbyt duża reklamę (światowe tournee Capaldiego wraz z Coleman, ciągłe reklamowanie nowego odcinka na BBC One). To wszystko złożyło się na to, że spodziewaliśmy się czegoś "wielkiego". Czegoś, czego jeszcze w Doctorze nie było. Po obejrzeniu odcinka mogło by się wydawać, że Capaldi nie do końca poczuł przez siebie grana postać, jednakże uważam, że to ze względu na dużą presję jaka została na niego nałożona. Komercyjny serial, znany na całym świecie, młodzi, zabawni poprzednicy. Capaldi miał wysoko postawioną poprzeczkę i musiał sprostać wysokim oczekiwaniom widzów serialu.

Przytaczając gazetę Radio Times, Capaldi tłumaczył jak dotychczas wyglądało jego życie, mógł  chodzić spokojnie po ulicy niczym zwyczajny Szkot. Poprzez rozmowę z poprzednimi odtwórcami roli Doctora Mattem i Davidem. doskonale wiedział, że wszytko to się zmieni o 180 stopni. Tak więc wzięcie roli wymagało od niego przedyskutowania wszystkiego z rodziną. 

Reasumując, uważam, że Peter (który w kwietniu skończył 56 lat) doda serialowi pewnego "dojrzalszego" wizerunku, niczym Doctorzy z poprzedniego wieku (jak sam mówi oglądał Doctora mając lat 15, więc wie dokładnie jak to było w przeszłości). Jestem pewna, że w pewnym momencie poczuje moc Władcy Czasu i pokaże wszystkim, co to znaczy być Doctorem.
Watson