'
Relację z wyjazdu miałam napisać już z dwa miesiące temu, ale ciągle brakowało czasu lub natchnienia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie za te kilka miesięcy spóźnienia. Nie była to moja pierwsza wizyta w Londynie. Trzy lata temu spędziłam tam prawie cztery dni i byłam tym miejscem zarówno oczarowana jak i przerażona. Z jednej strony hałas, zgiełk, ludzie pędzący w różnych kierunkach i tłumy turystów. Z drugiej miasto, które chciałam zobaczyć od dzieciństwa. Siedząc w samolocie, tym razem wiedziałam, że to będą jedne z najlepszych dni w moim życiu. Do wyjazdu szykowałam się ponad rok. Dlaczego tak długo? Bo głównym powodem wyjazdu były bilety na „Hamleta”. Jakimś cudem, rok temu, po nieprzerwanym czekaniu kilku godzin przed laptopem, stałam się przeszczęśliwą posiadaczką trzech biletów. Do tej pory nie jestem w stanie sobie wyobrazić, w jaki sposób udało mi się je zarezerwować. Tak czy inaczej udało się, więc spakowałam w torbę sukienkę, szpilki i w drogę.

Pierwszy przystanek - Hyde Park. Jeden z najsłynniejszych i najładniejszych miejsc w Londynie. Od dziecka marzyłam o tym, żeby go zobaczyć, a dokładniej, żeby zobaczyć pomnik, jednego z najsłynniejszych brytyjskich bohaterów książkowych – Piotrusia Pana. To miejsce, do którego często będę wracać, aby pospacerować, nakarmić wiewiórki i cieszyć się szumem wody we włoskim ogrodzie. Kolejny dzień to Oxford Street. Raj dla fanów zakupów. Można tu znaleźć chyba dosłownie wszystko. Bardzo polecam Disney Store, raj nie tylko dla najmłodszych. Mnóstwo tu zabawek, teoretycznie dla dzieci, ale jeżeli jest się fanem MCU lub Star Wars, to można zrobić sobie zdjęcie z Iron Manem lub Stormtrooperem. Oczywiście, nie obyło się też bez zdjęcia w karocy Kopciuszka, która na szczęście nie zamieniła się w dynię.
Praktycznie klika kroków dalej mieści się HMV miejsce, gdzie, oprócz różnego rodzaju płyt, można znaleźć sporo geekowskich gadżetów. Największe wrażenie robi ściana pełna koszulek, gdzie praktycznie każdy nerd znajdzie coś dla siebie. Skoro już o geekach mowa nie mogę pominąć Forbbiden Planet, raj na ziemi. Jeżeli chcecie możecie zainwestować w tarczę Kapitana, spróbować odlecieć z Doctorem w Tardis, uzupełnić swoją zimową potterową garderobę, trafić na list gończy Moriary'ego, zakupić nową różdżkę albo zdobyć swój własny i chyba nie do końca jedyny pierścień. W końcu Frodo jeden zniszczył w Górze Przeznaczenia.

Nie będę już was zanudzać, pisząc o tym, gdzie byłam i co widziałam. Pewne rzeczy trzeba zobaczyć, usłyszeć i poczuć. Warto zatrzymać się na chwilę i bez pośpiechu nacieszyć wzrok widokiem London Eye lśniącym w letnim słońcu, wsłuchać się w dźwięk wybijanej godziny przez Big Bena, zjeść śniadanie na trawie w parku zaraz obok pałacu Buckingham czy obejrzeć występ ulicznego artysty na Trafalgar Square.  Bo Londyn to magicznie miejsce,  pełne kontrastów i różnych wspaniałości, które ciężko zauważyć na pierwszy rzut oka. To miejsce gdzie spełniają się marzenia i nawet w zwykłym sklepie każda dziewczyna może zostać księżniczką albo superbohaterem.
pokręcona