15. edycja T-Mobile Nowe Horyzonty rozpoczęła się 23 lipca seansem filmu Zupełnie Nowy Testament, a zakończyła się nocną projekcją na wrocławskim Rynku zwycięzcy zeszłorocznej edycji festiwalu, a także zdobywcy tegorocznego Oscara, filmem Boyhood.

Międzynarodowy Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty organizowany we Wrocławiu to festiwal, którego nadrzędnym celem jest poszerzanie filmowych horyzontów za sprawą filmów, reżyserów którzy nie idą z prądem, ale szukają własnych dróg, mają swój niepodrabialny styl idąc wręcz na przekór modom. Dzięki festiwalowi widz ma możliwość zobaczenia filmów z całego świata. Są to często filmy mające na festiwalu swoje premiery, filmy których już nigdy, nigdzie nie obejrzymy, które nie mają światowej dystrybucji. Spośród setek filmów pokazywanych na światowych festiwalach organizatorzy festiwalu wybierają filmu, które trafiły w ich gusta filmowe i zapadły długo w ich pamięć. Oprócz regularnych seansów, które odbywają się we wszystkich, 9. salach kina Nowe Horyzonty, organizowane są także spotkania z twórcami filmów, których często także można spotkać na korytarzach lub na innych seansach, co daje możliwość rozmowy z nimi.

W ciągu 11 dni festiwalu udało mi się obejrzeć 46 filmów pełnometrażowych. Wśród nich były filmy bardziej i mniej udane, filmy które trafiły w mój filmowy gust, a także takie których już dzień po festiwalu nie pamiętam. Moim numerem jeden, podobnie jak większości uczestników festiwalu, którzy przyznali mu nagrodę publiczności, jest film Widzę widzę w reżyserii Severin Fiala i Veroniki Franz, którzy zostali zaproszeni na festiwal. Potwierdzili oni tylko moją opinię, że Austriacy robią dobre kino, ale zawsze pokręcone. Lato, dom położony na obrzeżach wsi i dwójka braci czekająca na powrót mamy ze szpitala. Gdy ta wraca, w kobiecie z owiniętą głową bandażami nie rozpoznają własnej matki. Rozpoczyna się niebezpieczna zabawa z dramatycznym finałem, którego domyślili się co uważniejsi widzowie, czyli nie ja, Film zachwycił mnie przede wszystkim przez napięcie towarzyszące całej historii. Od pierwszych chwil filmu jest bardzo wyraźnie wyczuwalne i towarzyszy widzowi przez cały film.

Życie festiwalowe skupia się na schodach 

Oprócz całkiem nowych filmów podczas festiwalu można było obejrzeć produkcje Tadeusza Konwickiego, Philipa Garrela i Sarunasa Bartasa w cyklu Retrospektywa. Osobiście kocham francuskie, filmowe postrzeganie świata, dlatego filmy Garrela były miłą, czarno-białą, często nie do końca zrozumiałą odskocznią od surrealistycznych filmów, których twórcy chyba sami nie wiedzieli o czym jest film. Nie można zapomnieć także o cyklu Nocne szaleństwo. Znakiem rozpoznawczym tego cyklu był charakterystyczny dźwięk otwieranych puszek piwa w chwili rozpoczęcia seansu. Filmy w tym cyklu najbardziej mnie zaskoczyły. Mimo, że w opisach filmów widniało słowo horror, cała sala pękała ze śmiechu. Nie były to główni przedstawiciele gatunku, ale produkcje, które w swoim zamiarze miały nie straszyć, ale śmieszyć. Filmem z tego cyklu, który najbardziej przypadł mi do gustu była Liza, lisia wróżka, która ku mojemu zaskoczeniu zebrała na sali komplet widzów. Odpowiedzialny za ten fenomen był zapewne opis filmu. Film opowiada o Lizie, której kochankowie w przedziwnych okolicznościach umierają. Za ich tragiczny koniec odpowiedzialny jest jedyny przyjaciel Lizy, duch japońskiego piosenkarza z lat 50. Opisy filmów w programie festiwalu były niekiedy kluczowym elementem przy wyborze filmów. Niektóre już po pierwszym zdaniu pozwalały marzyć o czymś interesującym. Tak było w przypadku filmy Reality. "Reality to imię dziewczynki, której ojciec zabija świnię, w której wnętrznościach znajduje się kaseta wideo, na której z niewiadomych przyczyn nie ma śladów po sokach trawiennych" - pierwsze zdanie z opisu, które zapewnia pełną salę. Z drugiej strony opisy przedstawiały filmy dość nudno i ponuro, więc obecność na seansie nie była przeze mnie określana nadzwyczajnym priorytetem. 

Festiwal uznaję za udany i jestem na 100% pewna, że w przyszłym roku także pojawię się w kinie Nowe Horyzonty by wraz z tysiącem innych kinomanów zniknąć i zapaść się w kinowy fotel na te kilkanaście dni. Jednak nie ma boleśniejszego momentu, gdy wychodząc z kina pojawia się myśl, że następnego dnia trzeba będzie pójść do pracy,a  festiwalowe życie pozostawić za sobą. 

Mając jedynie półtora tygodnia wakacji Międzynarodowy Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty to idealny sposób na spędzenie czasu. 


Wymyślę Coś Jutro