Bardzo nie lubię, kiedy serial dobiega końca. Najprawdopodobniej oznacza to, że trzeba czekać 4-5 miesięcy na kolejny odcinek (w najlepszym przypadku... w innym można czekać 2-3 lata, lub nie doczekać się w ogóle). Ale kiedy my potrzebujemy wiedzieć w danym momencie, co stało się z bohaterami! Telewizja jednak lubi bawić się naszymi uczuciami.

W ostatnim czasie pokończyło się wiele seriali. Postaram się jak najkrócej przybliżyć kilka z nich.

Gotham


Wyczekiwałam tego serialu z niecierpliwością. Poznanie legendy Batmana, jeszcze zanim Batmanem się stał. Spojrzenie oczami Jima Gordona na skorumpowane miasto. Wszystko pięknie, do czasu. Okazuje się, że pomysł jest, ale z wykonaniem nie jest już tak różowo. Kilka odcinków było dobrych, jednak jako całość, wypada raczej średnio. Postać Gordona nie zabłysnęła niczym szczególnym. Pingwin, który zachwycał na początku, pod koniec stał się trochę irytujący. W prezencie dostaliśmy również najbardziej denerwującą kobietę na świecie- Barbarę. Na szczęście ostatni odcinek nie był dla niej sielanką, więc może w 2 sezonie oszczędzą nam tego bólu, jakim jest patrzenie na jej osobę. Serial średnio sobie poradził. Całkiem dobrze wypadła postać Nygmy, który kroczy w stronę The Riddle. Bardzo lubię postać Alfreda. Ucieszyło mnie również pojawienie się Luciusa. Nie miał za dużej roli, mniemam jednak, że było to tylko wstęp do sezonu 2. Tak więc pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że kolejny sezon trochę się zmieni i będzie bardziej wciągający.


Once Upon A Time


Tym razem zawędrowaliśmy do Frozen (4a) i zmierzyliśmy się z Cruellą de Mone, Urszulą oraz Malificent (4b). Skupmy się jednak na części drugiej. Jak zawsze zamieszali i pokombinowali. Niektóre pomysły aż wołały o pomstę do nieba. Tak jak i potraktowanie niektórych postaci (zwłaszcza tych złych). Emma balansowała na linii między dobrem a złem, Gold ciągle coś chciał ugrać dla siebie, kosztem innych, Regina walczyła o swoją prawdziwą miłość. Czyli to co zwykle. Tym razem jeszcze doszła postać Autora, który potrafił zmienić historię. I ten pomysł mi się podobał. Został zaprezentowany w dwugodzinnym finale, co sprawdziło się dobrze. Zobaczyliśmy bohaterów w rolach złoczyńców i odwrotnie. Nie trwało to długo, ale doprowadziło do ciekawych zawirowań na końcu, dając nam całkiem ciekawą ostatnią scenę.


Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.


Ja, od zawsze, mam problem z tym serialem. Przez większość sezonu do mnie nie przemawia. Raczej się nudzę niż dobrze bawię. Nie pomaga nawet to, że jest tam Coulson i Hunter, na których uwielbiam patrzeć. Na szczęście zrobiło się ciekawiej, kiedy serial miał zahaczyć o film. Powiązanie nie było duże, raczej tylko wspomnieli o wydarzeniach z Avengers: Age of Ultron, ale jakoś akcja ruszyła do przodu. Źli ujawnili się innym, dobrzy potwierdzili, że są dobrzy, a postać Warda ewoluowała i będzie przeciwnikiem sezonu 3. Na to się cieszę, bo może być ciekawie. A Coulson coś stracił i jest nam przykro. Przynajmniej teraz ma coś wspólnego z najlepszym przyjacielem swojego idola- Captain America.


The Flash


Z tych wszystkich seriali, to zawsze oglądało mi się najlepiej. W przeciwieństwie do Gotham, które tak samo jak The Flash miało swoją premierę w tym sezonie, to Flash stanowczo wygrywa. Serial jest lekki, przyjemny i z humorem. Barry Allen przez cały sezon stopniowo dochodzi do rozwiązania zagadki morderstwa swojej mamy, przy okazji broniąc miasto przed złymi metaludźmi. Finał jest zwieńczeniem wszystkiego, co działo się przez cały sezon. Wątki zostają zamknięte, z niektórymi postaciami się pożegnaliśmy (jedna z nich to, niestety, nie Iris, która jest prawie tak irytująca jak Barbara z Gotham), niektóre odkryły w sobie coś nowego, niektóre coś straciły, niektóre coś zyskały. My dostaliśmy akcję, smutek oraz cliffhanger przystrojony w easter eggs.


Kolejny sezon serialowy nie zapowiada się najciekawiej. Mam więc nadzieję, że seriale, które powrócą na jesieni, będą lepsze. Tego sobie i wam życzę.

Sharllot