(nie wyraźne zdjęcia, ale nie to jest najważniejsze)

Raz do roku, dzięki Zwierzowi, mamy taki specjalny dzień, w którym w różnych miastach Polski (i nie tylko) zbierają się całkiem sobie obcy ludzie, by obdarować się prezentami. Dość niezwykłe. Dodatkowo ważnym punktem całego przedsięwzięcia jest inwencja własna, gdyż prezentów się nie kupuje. Trzeba usiąść, zmusić szare komórki do myślenia i stworzyć coś magicznego (najczęściej również i fandomowego). Kiedy już masz swój upominek, możesz wybrać się na spotkanie, które jest najlepszą tego częścią.
  
13 grudnia w miejscu zwanym Cocofli we Wrocławiu, odbył się Zwierzowy Secret Santa. Dla mnie jest to już druga edycja, dzięki czemu, miałam już znajomych wśród przybyłych. Jednakże, niesamowitym jest to, jak łatwo można nawiązać kontakt nawet z osobami, które widzi się pierwszy raz na oczy. Bo oczywiście, wszyscy cieszymy się, kiedy dostajemy prezenty, ale możliwość porozmawiania na takie geekowskie tematy z innymi ludźmi jest znacznie fantastyczniejsza. Na naszym spotkaniu nie pojawiło się zapowiadanych 16 osób. Bawiliśmy się jednak dobrze w gronie 9. Jak wyglądało nasze spotkanie? Duuużo mówienia. A raczej przekrzykiwanie siebie i muzyki, która przez cały czas starała się nam przeszkodzić. Zaczynając od ogólnego przedstawienia, poprzez krótkie opowiedzenie o sobie, aż po wymiany informacji na temat książek, filmów a zwłaszcza seriali. Bo wydaje mi się, że to właśnie seriale zdominowały naszą konwersację. A już na pewno próba zrekonstruowania przebiegu akcji w Once Upon A Time, (która zajęła nam mnóstwo czasu).Wymieniliśmy się także poglądami dotyczącymi porównania książki i serialu Game of Thrones czy przywoływaliśmy ulubionych Doctorów. Na koniec każdy z nas wyszedł z pełną listą nowych rzeczy do nadrobienia. Taka tradycja. By przy kolejnym spotkaniu móc podzielić się przemyśleniami. Oczywiście Wrocławskie SS (nie, nie bójcie się, Wrocławskie SS nie jest groźne) wyróżnia się czymś jeszcze. Najsmaczniejszymi i najpiękniejszymi tortami Doctorowymi! W tamtym roku była Tardis, w tym dostałyśmy z cudownym cytatem 11 Doctora.

Prezenty? Wydaje mi się, że wszyscy byli zadowoleni ze swoich zdobyczy, bo każdy bardzo się postarał. Było pudełko w kształcie TARDIS, bombka przypominająca Złoty Znicz, kalendarze fandomowe, kubki Doctorowe, torby, ciastka i jeszcze kilka innych fantastycznych rzeczy. Jednak nie to jest najważniejsze. Radość tworzenia i dzielenia oraz świadomość, że druga osoba musiała się natrudzić by zrobić coś niezwykłego jest nagrodą samą w sobie. Nie potrzeba nic innego. No może więcej spotkań. Nawet nie koniecznie z prezentami.